Nie potrafię zrozumieć samego siebie, sposobu w jaki na mnie działasz. Zjawiasz się, a ja wybaczam jak gdyby nigdy nic. Znów całujesz mnie na "Dzień dobry" i " Dobranoc" jak kiedyś, a ja taki bezbronny pozwalam na wszystko ślepo wierząc, że nie skrzywdzisz mnie po raz kolejny. Myślami wybiegam w przyszłość, którą będziemy tworzyć. Będę zasypiał i budził się w twoich ramionach, robił śniadanie do pracy do której tak bardzo niechętnie będę Cię wypuszczał. Być może będziemy mieć psa z którym będziemy wychodzić na spacery a zimne zimowe wieczory spędzając pod kocem oglądając filmy lub na playstationowych rozgrywkach. Wbrew wszystkiemu i wszystkim. Nikt nie jest w stanie zagwarantować mi, że będziesz przy mnie trwał, będziesz opoką i azylem do którego będę wracał z uśmiechem na twarzy. Chcę się z Tobą zestarzeć, śmiać się i płakać, chcę żebyś był mój. Byłem załamany wściekły, ba! ja Cię wręcz nienawidziłem kochając jednocześnie jak jeszcze nigdy nikogo. A teraz? Kolejny raz bez nawet krzty samoopamiętania oddaję Ci się na nowo. Obudził mnie zapach hm kojarzę bardzo lubię ale co to do cholery może być? Poczułem jak materac się ugina pod wpływem ciężaru i coś drażni mój policzek. Otworzyłem powoli oczy a przede mną siedział...Tom! inteligent łaskotał mnie piórkiem a na szafce obok łóżka stał talerz z... NALEŚNIKI z truskawkami i czekoladą!
_ Na mój widok tak się nie ucieszyłeś - powiedział Tom udając obrażonego a ja wręcz rzuciłem się na talerz ze słodkościami. MMM pycha. Wieki nie jadłem naleśników a sam niestety nie potrafię ich usmażyć. Nie minęło 5 minut a po śniadaniu nie było nawet śladu. Podziękowałem dredowi pocałunkiem który pogłębił i usadowił mnie sobie na kolanach. Wtulony w jego ramiona zapominam o całym świecie. Wieczorem ma być impreza na plaży. Stwierdziłem,że nie mam w co się ubrać więc zaciągnąłem Toma na zakupy. Nie minęło pół godziny a on już jęczał,że się nudzi i mi we wszystkim ładnie. Dopiąłem swego, po 4 godzinach znalazłem eleganckie a zarazem na luzie czarne spodenki i biały top. Gdy wróciliśmy do hotelu Dred od razu rzucił się na łóżko i stwierdził, że idzie spać bo go wymęczyłem, Dla mnie lepiej - mam czas żeby się ogarnąć. Jak dobrze,że hotel jest usytuowany w centrum tego zadupia, znalazłem jakiś sklep plastyczny i kupiłem tam farby do tkanin. w necie znalazłem wzór czcionki i po jakichś 2 godzinach top był gotowy. Zaprasowałem aplikację i obudziłem Toma, który raczej średnio był z tego faktu zadowolony. Sprawdził która godzina -1,5h do wyjścia. Wpakowałem mu się na kolana i obsypywałem buziakami jego szyję jednak on pocałował mnie jedynie od niechcenia, wyswobodził się z moich objęć i powiedział. że mam go obudzić 15 min przed wyjściem, Był jakiś taki oschły. Podejrzane, Zacząłem się szykować, Włosy,makijaż , dla niego chciałem lśnić, być najpiękniejszy i najważniejszy, a ta stylizacja miała za zadanie mi w tym pomóc, Byłem gotowy. 19:35 Złożyłem na jego czole mały dowód miłości. Nic. Zacząłem więc obcałowywać całą jego twarz omijając specjalnie usta. Mruknął. Przeniosłem się na szyję. Powiedział, ,że mogę go tak budzić codziennie. Czyżby to sugestia spędzania ze mną każdej nocy? ? Jestem bardzo na tak! Oh, Bill nie wyobrażaj sobie za wiele – skarciłem się w myślach. Dred nawet na mnie nie spojrzał, ruszył prosto do łazienki by po 10 minutach z niej wyjść w samym tylko ręczniku na biodrach. Udałem, że nie zwróciłem uwagi, jednak widok jego prawie nagiego ciała sprawił, że zrobiło mi się gorąco. Szybko się przebrał i wyruszyliśmy. W jednej chwili zacząłem żałować, że spędziłem cały dzień na przygotowaniach. Nudno. Kilkadziesiąt półnagich ciał stłoczonych w grupkach popijających kolorowe drinki.
Tom mało co się nie ślinił na widok niektórych dziewczyn. Byłem wściekły.
Odwróciłem się na chwilę ale jego już nie było!
Podszedłem do brzegu oceanu, tu, o dziwo nikogo nie było. Wszyscy bawili
się w głębszej części plaży. Jestem skończonym idiotą, cała nasza historia to
idiotyczny zbiór przypadków! Co ja sobie myślałem?! Zostawił to i zrobi to po
raz kolejny! Koniec zabawy, wracam do hotelu pakuję się i wsiadam w najbliższy
możliwy samolot do Niemiec. Nieważne dokąd i za ile – ostatecznie z każdego
największego niemieckiego zadupia
(czytaj wieś zabita dechami) jestem w stanie dostać się do domu. Ruszyłem w
stronę hotelu, myśli kotłowały mi się w głowie. Nigdy nie miałem nikogo kto by
mnie kochał, nikogo kto nawet chciałby mnie pokochać. Zawsze byłem sam. Dom
dziecka. Opiekunki musiały zajmować się wszystkimi dzieciakami, więc nie mogłem
mieć żadnej na wyłączność, odstawałem od innych dzieci w grupie, wolałem bawić
się sam. Zawsze byłem poważniejszy niż cała reszta bynajmniej w wieku podobnym
do mojego. Przyjeżdżały rodziny i zabierały którąś z dziewczynek lub chłopców.
Mną nigdy nikt się nie zainteresował. Skończyłem 18 lat, dostałem się na
wymarzone studia i wynająłem mieszkanie. Gdy tylko znalazłem chwilę biegłem do
pobliskiej restauracji ,żeby móc dorobić
na kelnerowaniu. Dzięki temu stopniowo udało mi się urządzić mieszkanie właśnie
tak jak chciałem. Wiodłem spokojne poukładane życie i już do samego końca mojej
egzystencji miałem w planach być zupełnie sam. Pewnego dnia jednak zjawiłeś się
Ty i skutecznie namieszałeś mi w głowie. Nikt nigdy w jakiś szczególny sposób
mnie nie pociągał. Było kilka dziewczyn, o których mógłbym powiedzieć, że są
ładne jednak w życiu nie spodziewałbym się ,że się z kimkolwiek zwiążę, a z
facetem to już szczególnie.
Obrałem drogę na skróty obok baru i budki z leżakami , impreza obywała się w lekko oddalonej od tego miejsca części plaży. Jednak za barem zauważyłem dwie osoby w niedwuznacznej sytuacji. Normalnie nie zwróciłbym uwagi , jednak coś nie dawało mi spokoju.
Dredy, zmniejszyłem odległość podchodząc bliżej. Mężczyzna stał oparty o tylnią ścianę baru a przed nim klęczała kobieta. Miałem jakieś głupie uczucie towarzyszące tej chwili. Młoda kobieta właśnie mocowała się z rozporkiem workowatych co najmniej kilka rozmiarów za dużych spodni. W głowie poszczególne elementy tej układanki zaczęły do siebie pasować tworząc spójną całość.
Nie wiedziałem jeszcze do końca co to oznacza, ale zdecydowanie nie podobało mi się to.
Sam nie wiem dlaczego zdecydowałem się podejść jeszcze bliżej. To był błąd. Przekonałem się o tym niemal natychmiast. W jednej chwili wszystko stało się tak cholernie jasne! Kojarzyłem fakty, ale nie dopuszczałem do siebie nawet takiej myśli. Dredy, charakterystyczne jeansy.
W jakiś wyjątkowy tylko dla niego charakterystyczny sposób zarysowana szczęka. Nie mógłbym się pomylić. A ta nachylająca się nad jego kroczem kobieta? Oh, że też od razu nie zauważyłem, że to ona! Klara, przebiegła suka z recepcji. Przecież od początku włóczyła za nim wzrokiem! Z mojego gardła wyrwał się zduszony krzyk, na tyle jednak głośny ,że wytrącił pozostała dwójkę z amoku podniecenia. Zacząłem biec jak najszybciej w stronę hotelu, obraz zamazywał się przez łzy, a w myślach wyrzucałem sobie jak mogłem być tak strasznie głupi. Dotarłem do hotelu i ruszyłem wielostopniowymi marmurowymi schodami na górę. O windzie nawet nie pomyślałem. Z nerwów nie mogłem trafić kluczem do dziurki, kiedy jednak udało mi się to zrobić mocowałem się z zamkiem próbując ostatecznie przekręcić klucz w celu wejścia do środka.
„Niech to szlag!” - wrzasnąłem a pokojówka robiąca coś na drugim końcu korytarza spojrzała jak na kosmitę. Drzwi w końcu raczyły ustąpić. Wbiegłem do pokoju i w pośpiechu zbierałem wszystkie swoje rzeczy. Na wszystkim co wziąłem do rąk pozostawiłem co najmniej jedna łzę. Z trudem udało mi się domknąć walizkę. Dorwałem się do laptopa i sprawdziłem status wolnych miejsc w samolotach do Niemiec. Wszystko, nawet z przesiadkami zajęte! Najbliższy samolot za 4 dni a coś z wolnym miejscem za 2 tygodnie! Mimo to pojechałem na lotnisko. Czasem zdarza się, że w ostatniej chwili ktoś odwołuje lot. Miałem nadzieję, w końcu to ona matką głupich a każda matka swoje dzieci kocha. Moja chyba mnie kochała ale to w tej chwili najmniej istotne. Na żadnej liście pasażerów ( poza tą dotyczącą lotu odległego o 2 tygodnie) nie było miejsca. Przecież to niemożliwe żeby ludzie nagle zaczęli latać masowo do Niemiec! Najbliższy samolot za 4 dni w całości zajęty i to o ironio ten, którym mam lecieć z tym cholernym dupkiem. Taksówka, monopolowy, hotel. Rozpakowałem na nowo najpotrzebniejsze rzeczy i rzuciłem się na łóżko. Pościel pachniała nim. Sięgnąłem po pierwszą butelkę. Nawet nie patrzyłem w sklepie co biorę. Czerwone wytrawne wino. Lubię słodkie. Trudno, będzie mi przypominało, że cierpię. Odkorkowałem butelkę i upiłem trochę. Skrzywiłem się ale dzielnie piłem dalej. Zapomnieć chociaż na chwilę, a gdy książę pan się zjawi zawzięcie ignorować. Tak właśnie. Topię miłość w alkoholu, to żałosne. Wygląda na to, że i ja jestem żałosny. Połowa butelki. Cholera, nie działa! W każdej jednej myśli pojawiał się on. Na ustach wciąż czułem jego słodkie pocałunki, przed oczami miałem tak dobrze mi już znane ukochane brązowe tęczówki i ten zadziorny błysk w oku. I na co mi to było? Trzeba było zostać w Berlinie a nie włóczyć się po Malediwach. Przecież już prawie się wyleczyłem! Wrzawa myśli i dno butelki. Po 10 minutach byłem już w połowie drugiej butelki śmiejąc się i płacząc na zmianę. Nie wiem jak to się stało ale pozostała część butelki właśnie wsiąkała w dywan hotelowego apartamentu, zapewne ją przewróciłem trącając nogą, wtuliłem policzek w poduszkę, intensywnie pachniała nim zupełnie tak jakby właśnie tu był. Wszystko było tak bardzo obojętne. To nie mogło się wydarzyć, nie mój Tom. Dopiero go odzyskałem by stracić na nowo. Chciałem się rozpaść na milion drobnych kawałeczków, tak jak moje serce – raz już złamane. Przykleiłeś na nie plaster, który utrzymywał wszystkie cząstki razem i działał jak balsam, który bardzo powoli niwelował pęknięcia i scalał cząstki na nowo. Plaster został zerwany a serce roztłukło się na jeszcze więcej drobinek. Trzecia butelka i na nogach to już się raczej zbyt prosto nie utrzymam. Ciche skrzypnięcie drzwi, odruchowo spojrzałem w tamtą stronę, w progu stał Dred.
Obrałem drogę na skróty obok baru i budki z leżakami , impreza obywała się w lekko oddalonej od tego miejsca części plaży. Jednak za barem zauważyłem dwie osoby w niedwuznacznej sytuacji. Normalnie nie zwróciłbym uwagi , jednak coś nie dawało mi spokoju.
Dredy, zmniejszyłem odległość podchodząc bliżej. Mężczyzna stał oparty o tylnią ścianę baru a przed nim klęczała kobieta. Miałem jakieś głupie uczucie towarzyszące tej chwili. Młoda kobieta właśnie mocowała się z rozporkiem workowatych co najmniej kilka rozmiarów za dużych spodni. W głowie poszczególne elementy tej układanki zaczęły do siebie pasować tworząc spójną całość.
Nie wiedziałem jeszcze do końca co to oznacza, ale zdecydowanie nie podobało mi się to.
Sam nie wiem dlaczego zdecydowałem się podejść jeszcze bliżej. To był błąd. Przekonałem się o tym niemal natychmiast. W jednej chwili wszystko stało się tak cholernie jasne! Kojarzyłem fakty, ale nie dopuszczałem do siebie nawet takiej myśli. Dredy, charakterystyczne jeansy.
W jakiś wyjątkowy tylko dla niego charakterystyczny sposób zarysowana szczęka. Nie mógłbym się pomylić. A ta nachylająca się nad jego kroczem kobieta? Oh, że też od razu nie zauważyłem, że to ona! Klara, przebiegła suka z recepcji. Przecież od początku włóczyła za nim wzrokiem! Z mojego gardła wyrwał się zduszony krzyk, na tyle jednak głośny ,że wytrącił pozostała dwójkę z amoku podniecenia. Zacząłem biec jak najszybciej w stronę hotelu, obraz zamazywał się przez łzy, a w myślach wyrzucałem sobie jak mogłem być tak strasznie głupi. Dotarłem do hotelu i ruszyłem wielostopniowymi marmurowymi schodami na górę. O windzie nawet nie pomyślałem. Z nerwów nie mogłem trafić kluczem do dziurki, kiedy jednak udało mi się to zrobić mocowałem się z zamkiem próbując ostatecznie przekręcić klucz w celu wejścia do środka.
„Niech to szlag!” - wrzasnąłem a pokojówka robiąca coś na drugim końcu korytarza spojrzała jak na kosmitę. Drzwi w końcu raczyły ustąpić. Wbiegłem do pokoju i w pośpiechu zbierałem wszystkie swoje rzeczy. Na wszystkim co wziąłem do rąk pozostawiłem co najmniej jedna łzę. Z trudem udało mi się domknąć walizkę. Dorwałem się do laptopa i sprawdziłem status wolnych miejsc w samolotach do Niemiec. Wszystko, nawet z przesiadkami zajęte! Najbliższy samolot za 4 dni a coś z wolnym miejscem za 2 tygodnie! Mimo to pojechałem na lotnisko. Czasem zdarza się, że w ostatniej chwili ktoś odwołuje lot. Miałem nadzieję, w końcu to ona matką głupich a każda matka swoje dzieci kocha. Moja chyba mnie kochała ale to w tej chwili najmniej istotne. Na żadnej liście pasażerów ( poza tą dotyczącą lotu odległego o 2 tygodnie) nie było miejsca. Przecież to niemożliwe żeby ludzie nagle zaczęli latać masowo do Niemiec! Najbliższy samolot za 4 dni w całości zajęty i to o ironio ten, którym mam lecieć z tym cholernym dupkiem. Taksówka, monopolowy, hotel. Rozpakowałem na nowo najpotrzebniejsze rzeczy i rzuciłem się na łóżko. Pościel pachniała nim. Sięgnąłem po pierwszą butelkę. Nawet nie patrzyłem w sklepie co biorę. Czerwone wytrawne wino. Lubię słodkie. Trudno, będzie mi przypominało, że cierpię. Odkorkowałem butelkę i upiłem trochę. Skrzywiłem się ale dzielnie piłem dalej. Zapomnieć chociaż na chwilę, a gdy książę pan się zjawi zawzięcie ignorować. Tak właśnie. Topię miłość w alkoholu, to żałosne. Wygląda na to, że i ja jestem żałosny. Połowa butelki. Cholera, nie działa! W każdej jednej myśli pojawiał się on. Na ustach wciąż czułem jego słodkie pocałunki, przed oczami miałem tak dobrze mi już znane ukochane brązowe tęczówki i ten zadziorny błysk w oku. I na co mi to było? Trzeba było zostać w Berlinie a nie włóczyć się po Malediwach. Przecież już prawie się wyleczyłem! Wrzawa myśli i dno butelki. Po 10 minutach byłem już w połowie drugiej butelki śmiejąc się i płacząc na zmianę. Nie wiem jak to się stało ale pozostała część butelki właśnie wsiąkała w dywan hotelowego apartamentu, zapewne ją przewróciłem trącając nogą, wtuliłem policzek w poduszkę, intensywnie pachniała nim zupełnie tak jakby właśnie tu był. Wszystko było tak bardzo obojętne. To nie mogło się wydarzyć, nie mój Tom. Dopiero go odzyskałem by stracić na nowo. Chciałem się rozpaść na milion drobnych kawałeczków, tak jak moje serce – raz już złamane. Przykleiłeś na nie plaster, który utrzymywał wszystkie cząstki razem i działał jak balsam, który bardzo powoli niwelował pęknięcia i scalał cząstki na nowo. Plaster został zerwany a serce roztłukło się na jeszcze więcej drobinek. Trzecia butelka i na nogach to już się raczej zbyt prosto nie utrzymam. Ciche skrzypnięcie drzwi, odruchowo spojrzałem w tamtą stronę, w progu stał Dred.
-Bill jesteś ostatnim skończonym idiotą! Szukam Cię po całym
mieście, a Ty siedzisz i pijesz! Trzeba było powiedzieć, wypilibyśmy razem
skoro znalazłeś okazję – powiedział Tom z łagodnym uśmiechem na twarzy.
-Idź do Klary, nie chcę Cię widzieć - wydusiłem z siebie i
odwróciłem twarz nie narażając się na jego widok.
Usiadł obok. Zmusił do spojrzenia prosto w czekoladowe oczy
i scałował samotną łzę toczącą się po mojej twarzy. Coś we mnie pękło. Kolejna
łza, za dużo myśli i ostatecznie szloch. Zatopił mnie w swoich ramionach a ja
nie byłem na tyle silny psychiczny by móc go odepchnąć. W tej chwili chciałem
jednocześnie aby zniknął raz na zawsze z mojego życia jak i żeby nigdy więcej
mnie nie zostawiał. W jego ramionach czuję się bezpieczny. Przytulił twarz do
moich włosów i składał delikatne pocałunki na czole i karku. Przez myśl
przeszła mi myśl, że jednak mógłbym coś zrobić. Zostawiłem go na łóżku i sam
szybkim krokiem zataczając się miejscami poszedłem do łazienki. Zmyłem resztki
tego co kiedyś było makijażem. Wyglądałem strasznie. Cała twarz w smugach, wróciłem
i wtuliłem się w niego. Składałem delikatne pocałunki na szyi by po chwili wpić
się zachłannie w jego usta. Rękoma błądziłem pod ogromnym t-shirtem badając
zawzięcie każdy kawałek jego torsu i brzucha. Był idealny. Idealny w każdym
calu. T-shirt poszybował w powietrze by móc swobodnie gdzieś opaść , a ja
mocowałem się z zapięciem paska obdarzając pocałunkami jego szyję. Pomrukiwał
więc chyba było mu przyjemnie. Spodnie opadły do wysokości kolan, a ja
bezustannie wodziłem ustami po torsie, brzuchu, podbrzuszu by ostatecznie
ucałować twarda wypukłość w bokserkach na co warkoczach jęknął. Szybko
pociągnął mnie do góry i wymanewrował tak, że nim zdążyłem się zorientować, że
na nim leżę odebrał mi oddech szybkim namiętnym pocałunkiem. Chciał rządzić,
ale tak to my się kochanie bawić nie będziemy. Językiem tworzyłem ścieżkę
prowadzącą z ust aż do linii bokserek.
Za gumkę wsunąłem palce i prowokującym wzrokiem spojrzałem na niego wymownie
oblizując usta. Nic konkretnego poza tym, że był zadowolony z obrotu sytuacji
nie potrafiłem wyczytać z jego twarzy. Powoli zsuwałem bokserki a on uniósł
biodra by mi to ułatwić. Moim oczom ukazał się pokaźnych rozmiarów, wyraźnie
już pobudzony członek. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem całować wewnętrzne
strony ud, pieściłem wrażliwe sutki i podbrzusze omijając jednak strategiczne
miejsce. Dred był podniecony do granic możliwości jednak i ja czułem, że
mam niemały problem w bokserkach. Pocałowałem go namiętnie pieszcząc leniwie
językiem obojczyki, tors i brzuch by ostatecznie złożyć ostatni pocałunek na
główce pełnej gotowości męskości dreda.
Zaznaczyłem swoją obecność
krótkimi pocałunkami na całej jego długości by ostatecznie wziąć go do
ust. Tom jęknął i zamkniętymi oczami zaciskał palce na kołdrze. Początkowo nie
wiedziałem jak mam za to się zabrać
jednak zacząłem poruszać głową tak jakbym stymulował stosunek natomiast
dred rytmicznie poruszał biodrami idealnie ze mną współgrając. W pewnej chwili
złapał mnie delikatnie za włosy próbując kontrolować moje ruchy jednak nie
pozwoliłem mu na to. Musnąłem lekko jego usta i powróciłem do parteru. Ponownie
ucałowałem główkę jednak tym razem
zająłem się tylko nią, zataczałem drobne kółeczka drażniąc go moim kolczykiem w
języku co widocznie potęgowało doznania bo Tom jęczał coraz głośniej.
Zmieniałem tempo, raz szybciej raz wolniej obserwując reakcję dreda. Miał przyspieszony oddech a w oczach podniecając
błysk. Poczułem w ustach pulsowanie i… przeraziłem się. Wyglądało na to, że
Dredziarz miał zaraz osiągnąć spełnienie, no cóż bardzo chętnie, ale nie w
moich ustach! Na to zdecydowanie gotowy nie byłem! Delikatnie aczkolwiek pewnie
wycofałem się i zająłem jego sutkami, obojczykami szyją by odnaleźć wargi w
smaku których chciałem się zatracić. Leżałem praktycznie na nim, a moja ręka
powędrowała do jego męskości. Złożyłem
na jego ustach pocałunek a on go pogłębił.
Stymulowałem powoli ręką jego członka,
a on mruczał mi do ucha. Góra, dół, coraz szybciej.
-Billy uhm ja zaraz… – i jęknął przeciągle a moja ręka
została pokryta jego spermą.
Patrzył mi prosto w oczy i uśmiechał się.
- Mój aniołek. Mein kleines Engelchen - szepnął i wtulił się
w moją szyję by po chwili zasnąć.