piątek, 30 maja 2014

6. Mów do mnie szeptem, szeptem się nie kłamie

Wracam po całych wiekach przerwy. Brak weny, problemy egzaminy jak i brak korekty są tego powodem. Zdradzę,że coś zacznie się dziać niestety nie potrafiłam dobrze ubrać w tego słowa ale kolejne sceny postaram się dopracować najlepiej jak się da, Blog nie umarł jak zapewne większość myślała, wracam i już nie odejdę. Jeśli tu jesteś zostaw komentarz, chcę wiedzieć co myślicie o mojej twórczości, a teraz zapraszam do właściwej części dzisiejszej notki :)



Nie potrafię zrozumieć samego siebie, sposobu w jaki na mnie działasz. Zjawiasz się, a ja wybaczam jak gdyby nigdy nic. Znów całujesz mnie na "Dzień dobry" i " Dobranoc" jak kiedyś, a ja taki bezbronny pozwalam na wszystko ślepo wierząc, że nie skrzywdzisz mnie po raz kolejny. Myślami wybiegam w przyszłość, którą będziemy tworzyć. Będę zasypiał i budził się w twoich ramionach, robił śniadanie do pracy do  której tak  bardzo niechętnie będę Cię wypuszczał. Być może będziemy mieć psa z którym będziemy wychodzić na spacery a zimne zimowe wieczory spędzając pod kocem oglądając filmy lub na playstationowych rozgrywkach. Wbrew wszystkiemu i wszystkim. Nikt nie jest w stanie zagwarantować mi, że będziesz przy mnie trwał, będziesz opoką i azylem do którego będę wracał z uśmiechem na twarzy. Chcę się z Tobą zestarzeć, śmiać się i płakać, chcę żebyś był mój. Byłem załamany wściekły, ba! ja Cię wręcz nienawidziłem kochając jednocześnie jak jeszcze nigdy nikogo. A teraz? Kolejny raz bez nawet krzty samoopamiętania oddaję Ci się na nowo. Obudził mnie zapach hm kojarzę bardzo lubię ale co to do cholery może być? Poczułem jak materac się ugina pod wpływem ciężaru i coś drażni mój policzek. Otworzyłem powoli oczy a przede mną siedział...Tom! inteligent łaskotał mnie piórkiem a na szafce obok łóżka stał talerz z... NALEŚNIKI z truskawkami i czekoladą!
_ Na mój widok tak się nie ucieszyłeś - powiedział Tom udając obrażonego a ja wręcz rzuciłem się na talerz ze słodkościami. MMM pycha. Wieki nie jadłem naleśników a sam niestety nie potrafię ich usmażyć. Nie minęło 5 minut a po śniadaniu nie było nawet śladu. Podziękowałem dredowi pocałunkiem który pogłębił i usadowił mnie sobie na kolanach. Wtulony w jego ramiona zapominam o całym świecie. Wieczorem ma być impreza na plaży. Stwierdziłem,że nie mam w co się ubrać więc zaciągnąłem Toma na zakupy. Nie minęło pół godziny a on już jęczał,że się nudzi i mi we wszystkim ładnie. Dopiąłem swego, po 4 godzinach znalazłem eleganckie a zarazem na luzie czarne spodenki i biały top. Gdy wróciliśmy do hotelu  Dred od razu rzucił się na łóżko i stwierdził, że idzie spać bo go wymęczyłem, Dla mnie lepiej - mam czas żeby się ogarnąć. Jak dobrze,że hotel jest usytuowany w centrum tego zadupia, znalazłem jakiś sklep plastyczny i kupiłem tam farby do tkanin. w necie znalazłem wzór czcionki i po jakichś 2 godzinach top był gotowy. Zaprasowałem aplikację i obudziłem Toma, który raczej średnio był z tego faktu zadowolony. Sprawdził która godzina -1,5h do wyjścia. Wpakowałem mu się na kolana i obsypywałem buziakami jego szyję jednak on pocałował mnie jedynie od niechcenia, wyswobodził się z moich objęć i powiedział. że mam go obudzić 15 min przed wyjściem, Był jakiś taki oschły. Podejrzane, Zacząłem się szykować, Włosy,makijaż , dla niego chciałem lśnić, być najpiękniejszy i najważniejszy, a ta stylizacja miała za zadanie mi w tym pomóc, Byłem gotowy. 19:35 Złożyłem na jego czole mały dowód miłości. Nic. Zacząłem więc obcałowywać całą jego twarz omijając specjalnie usta. Mruknął. Przeniosłem się na szyję. Powiedział, ,że mogę go tak budzić codziennie. Czyżby to sugestia spędzania ze mną każdej nocy? ? Jestem bardzo na tak! Oh, Bill nie wyobrażaj sobie za wiele – skarciłem się w myślach. Dred nawet na mnie nie spojrzał, ruszył prosto do łazienki by po 10 minutach z niej wyjść w samym tylko ręczniku na biodrach. Udałem, że nie zwróciłem uwagi, jednak widok jego prawie nagiego ciała sprawił, że zrobiło mi się gorąco. Szybko się przebrał i wyruszyliśmy. W jednej chwili zacząłem żałować, że spędziłem cały dzień na przygotowaniach. Nudno. Kilkadziesiąt półnagich ciał stłoczonych w grupkach popijających kolorowe drinki.
Tom mało co się nie ślinił na widok niektórych dziewczyn. Byłem wściekły. Odwróciłem się na chwilę ale jego już nie było!  Podszedłem do brzegu oceanu, tu, o dziwo nikogo nie było. Wszyscy bawili się w głębszej części plaży. Jestem skończonym idiotą, cała nasza historia to idiotyczny zbiór przypadków! Co ja sobie myślałem?! Zostawił to i zrobi to po raz kolejny! Koniec zabawy, wracam do hotelu pakuję się i wsiadam w najbliższy możliwy samolot do Niemiec. Nieważne dokąd i za ile – ostatecznie z każdego największego  niemieckiego zadupia (czytaj wieś zabita dechami) jestem w stanie dostać się do domu. Ruszyłem w stronę hotelu, myśli kotłowały mi się w głowie. Nigdy nie miałem nikogo kto by mnie kochał, nikogo kto nawet chciałby mnie pokochać. Zawsze byłem sam. Dom dziecka. Opiekunki musiały zajmować się wszystkimi dzieciakami, więc nie mogłem mieć żadnej na wyłączność, odstawałem od innych dzieci w grupie, wolałem bawić się sam. Zawsze byłem poważniejszy niż cała reszta bynajmniej w wieku podobnym do mojego. Przyjeżdżały rodziny i zabierały którąś z dziewczynek lub chłopców. Mną nigdy nikt się nie zainteresował. Skończyłem 18 lat, dostałem się na wymarzone studia i wynająłem mieszkanie. Gdy tylko znalazłem chwilę biegłem do pobliskiej restauracji ,żeby móc dorobić na kelnerowaniu. Dzięki temu stopniowo udało mi się urządzić mieszkanie właśnie tak jak chciałem. Wiodłem spokojne poukładane życie i już do samego końca mojej egzystencji miałem w planach być zupełnie sam. Pewnego dnia jednak zjawiłeś się Ty i skutecznie namieszałeś mi w głowie. Nikt nigdy w jakiś szczególny sposób mnie nie pociągał. Było kilka dziewczyn, o których mógłbym powiedzieć, że są ładne jednak w życiu nie spodziewałbym się ,że się z kimkolwiek zwiążę, a z facetem to już szczególnie.
Obrałem drogę na skróty obok baru i budki z leżakami , impreza obywała się w lekko oddalonej od tego miejsca części plaży. Jednak za barem zauważyłem dwie osoby w niedwuznacznej sytuacji. Normalnie nie zwróciłbym uwagi , jednak coś nie dawało mi spokoju.
Dredy, zmniejszyłem odległość podchodząc bliżej. Mężczyzna stał oparty o tylnią ścianę baru a przed nim klęczała kobieta. Miałem jakieś głupie uczucie towarzyszące tej chwili. Młoda kobieta właśnie mocowała się z rozporkiem workowatych co najmniej kilka rozmiarów za dużych spodni. W głowie poszczególne elementy tej układanki zaczęły do siebie pasować tworząc spójną całość.
 Nie wiedziałem jeszcze do końca co to oznacza, ale zdecydowanie nie podobało mi się to.
Sam nie wiem dlaczego zdecydowałem się podejść jeszcze bliżej. To był błąd. Przekonałem się o tym niemal natychmiast. W jednej chwili wszystko stało się tak cholernie jasne! Kojarzyłem fakty, ale nie dopuszczałem do siebie nawet takiej myśli. Dredy, charakterystyczne jeansy.
W jakiś wyjątkowy tylko dla niego charakterystyczny sposób zarysowana szczęka. Nie mógłbym się pomylić.  A ta nachylająca się nad jego kroczem kobieta? Oh, że też od razu nie zauważyłem, że to ona! Klara, przebiegła suka z recepcji. Przecież od początku włóczyła za nim wzrokiem! Z mojego gardła wyrwał się zduszony krzyk, na tyle jednak głośny ,że wytrącił pozostała dwójkę z amoku podniecenia. Zacząłem biec jak najszybciej w stronę hotelu, obraz zamazywał się przez łzy, a w myślach wyrzucałem sobie jak mogłem być tak strasznie głupi. Dotarłem do hotelu i ruszyłem wielostopniowymi marmurowymi schodami na górę. O windzie nawet nie pomyślałem. Z nerwów nie mogłem trafić kluczem do dziurki, kiedy jednak udało mi się to zrobić mocowałem się z zamkiem próbując ostatecznie przekręcić klucz w celu wejścia do środka.
„Niech to szlag!”  - wrzasnąłem a pokojówka robiąca coś na drugim końcu korytarza spojrzała jak na kosmitę. Drzwi w końcu raczyły ustąpić.  Wbiegłem do pokoju i w  pośpiechu zbierałem wszystkie swoje rzeczy. Na wszystkim co wziąłem do rąk pozostawiłem co najmniej jedna łzę. Z trudem  udało mi się domknąć walizkę. Dorwałem się do laptopa i sprawdziłem status wolnych miejsc  w samolotach do Niemiec. Wszystko, nawet z przesiadkami zajęte! Najbliższy samolot za 4 dni a coś z wolnym miejscem za 2 tygodnie! Mimo to pojechałem na lotnisko. Czasem zdarza się, że w ostatniej chwili ktoś odwołuje lot. Miałem nadzieję, w końcu to ona matką głupich a każda matka swoje dzieci kocha. Moja chyba mnie kochała ale to w tej chwili najmniej istotne. Na żadnej liście pasażerów ( poza tą dotyczącą lotu odległego o 2 tygodnie) nie było miejsca. Przecież to niemożliwe żeby ludzie nagle zaczęli latać masowo do Niemiec! Najbliższy samolot za 4 dni w całości zajęty  i to o ironio ten, którym mam lecieć z tym cholernym dupkiem.  Taksówka, monopolowy, hotel. Rozpakowałem na nowo najpotrzebniejsze rzeczy i rzuciłem się na łóżko. Pościel pachniała nim. Sięgnąłem po pierwszą butelkę. Nawet nie patrzyłem w sklepie co biorę.  Czerwone wytrawne wino. Lubię słodkie. Trudno, będzie mi przypominało, że cierpię. Odkorkowałem butelkę i upiłem trochę. Skrzywiłem się ale dzielnie piłem dalej. Zapomnieć chociaż na chwilę, a gdy książę pan się zjawi zawzięcie ignorować. Tak właśnie. Topię miłość w alkoholu, to żałosne. Wygląda na to, że i ja jestem żałosny. Połowa butelki. Cholera, nie działa! W każdej jednej myśli pojawiał się on. Na ustach wciąż czułem jego słodkie pocałunki, przed oczami miałem tak dobrze mi już znane ukochane brązowe tęczówki i ten zadziorny błysk w oku. I na co mi to było? Trzeba było zostać w Berlinie a nie włóczyć się po Malediwach. Przecież już prawie się wyleczyłem! Wrzawa myśli i dno butelki. Po 10 minutach byłem już w połowie drugiej butelki śmiejąc się i płacząc na zmianę. Nie wiem jak to się stało ale pozostała część butelki właśnie wsiąkała w dywan hotelowego apartamentu, zapewne ją przewróciłem trącając nogą, wtuliłem policzek  w poduszkę, intensywnie pachniała nim zupełnie tak jakby właśnie tu był. Wszystko było tak bardzo obojętne. To nie mogło się wydarzyć, nie mój Tom. Dopiero go odzyskałem by stracić na nowo. Chciałem się rozpaść na milion drobnych kawałeczków, tak jak moje serce – raz już złamane. Przykleiłeś na nie plaster, który utrzymywał wszystkie cząstki razem i działał jak balsam, który bardzo powoli niwelował pęknięcia i scalał cząstki na nowo. Plaster został zerwany a serce roztłukło się  na jeszcze więcej drobinek. Trzecia butelka i na nogach to już się raczej zbyt prosto nie utrzymam. Ciche skrzypnięcie drzwi, odruchowo spojrzałem w tamtą stronę, w progu stał Dred.
-Bill jesteś ostatnim skończonym idiotą! Szukam Cię po całym mieście, a Ty siedzisz i pijesz! Trzeba było powiedzieć, wypilibyśmy razem skoro znalazłeś okazję – powiedział Tom z łagodnym uśmiechem na twarzy.
-Idź do Klary, nie chcę Cię widzieć - wydusiłem z siebie i odwróciłem twarz nie narażając się na jego widok.
Usiadł obok. Zmusił do spojrzenia prosto w czekoladowe oczy i scałował samotną łzę toczącą się po mojej twarzy. Coś we mnie pękło. Kolejna łza, za dużo myśli i ostatecznie szloch. Zatopił mnie w swoich ramionach a ja nie byłem na tyle silny psychiczny by móc go odepchnąć. W tej chwili chciałem jednocześnie aby zniknął raz na zawsze z mojego życia jak i żeby nigdy więcej mnie nie zostawiał. W jego ramionach czuję się bezpieczny. Przytulił twarz do moich włosów i składał delikatne pocałunki na czole i karku. Przez myśl przeszła mi myśl, że jednak mógłbym coś zrobić. Zostawiłem go na łóżku i sam szybkim krokiem zataczając się miejscami poszedłem do łazienki. Zmyłem resztki tego co kiedyś było makijażem. Wyglądałem strasznie. Cała twarz w smugach, wróciłem i wtuliłem się w niego. Składałem delikatne pocałunki na szyi by po chwili wpić się zachłannie w jego usta. Rękoma błądziłem pod ogromnym t-shirtem badając zawzięcie każdy kawałek jego torsu i brzucha. Był idealny. Idealny w każdym calu. T-shirt poszybował w powietrze by móc swobodnie gdzieś opaść , a ja mocowałem się z zapięciem paska obdarzając pocałunkami jego szyję. Pomrukiwał więc chyba było mu przyjemnie. Spodnie opadły do wysokości kolan, a ja bezustannie wodziłem ustami po torsie, brzuchu, podbrzuszu by ostatecznie ucałować twarda wypukłość w bokserkach na co warkoczach jęknął. Szybko pociągnął mnie do góry i wymanewrował tak, że nim zdążyłem się zorientować, że na nim leżę odebrał mi oddech szybkim namiętnym pocałunkiem. Chciał rządzić, ale tak to my się kochanie bawić nie będziemy. Językiem tworzyłem ścieżkę prowadzącą  z ust aż do linii bokserek. Za gumkę wsunąłem palce i prowokującym wzrokiem spojrzałem na niego wymownie oblizując usta. Nic konkretnego poza tym, że był zadowolony z obrotu sytuacji nie potrafiłem wyczytać z jego twarzy. Powoli zsuwałem bokserki a on uniósł biodra by mi to ułatwić. Moim oczom ukazał się pokaźnych rozmiarów, wyraźnie już pobudzony członek. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem całować wewnętrzne strony ud, pieściłem wrażliwe sutki i podbrzusze omijając jednak strategiczne miejsce. Dred był podniecony do granic możliwości jednak i ja czułem, że mam niemały problem w bokserkach. Pocałowałem go namiętnie pieszcząc leniwie językiem obojczyki, tors i brzuch by ostatecznie złożyć ostatni pocałunek na główce pełnej gotowości męskości dreda.  Zaznaczyłem swoją obecność  krótkimi pocałunkami na całej jego długości by ostatecznie wziąć go do ust. Tom jęknął i zamkniętymi oczami zaciskał palce na kołdrze. Początkowo nie wiedziałem jak mam za to się zabrać  jednak zacząłem poruszać głową tak jakbym stymulował stosunek natomiast dred rytmicznie poruszał biodrami idealnie ze mną współgrając. W pewnej chwili złapał mnie delikatnie za włosy próbując kontrolować moje ruchy jednak nie pozwoliłem mu na to. Musnąłem lekko jego usta i powróciłem do parteru. Ponownie ucałowałem główkę  jednak tym razem zająłem się tylko nią, zataczałem drobne kółeczka drażniąc go moim kolczykiem w języku co widocznie potęgowało doznania bo Tom jęczał coraz głośniej. Zmieniałem tempo, raz szybciej raz wolniej obserwując reakcję dreda.  Miał przyspieszony oddech a w oczach podniecając błysk. Poczułem w ustach pulsowanie i… przeraziłem się. Wyglądało na to, że Dredziarz miał zaraz osiągnąć spełnienie, no cóż bardzo chętnie, ale nie w moich ustach! Na to zdecydowanie gotowy nie byłem! Delikatnie aczkolwiek pewnie wycofałem się i zająłem jego sutkami, obojczykami szyją by odnaleźć wargi w smaku których chciałem się zatracić. Leżałem praktycznie na nim, a moja ręka powędrowała do jego męskości.  Złożyłem na jego ustach pocałunek a on go pogłębił.  Stymulowałem powoli ręką jego członka,  a on mruczał mi do ucha. Góra, dół, coraz szybciej.
-Billy uhm ja zaraz… – i jęknął przeciągle a moja ręka została pokryta jego spermą.
Patrzył mi prosto w oczy i uśmiechał się.
- Mój aniołek. Mein kleines Engelchen - szepnął i wtulił się w moją szyję by po chwili zasnąć.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozmyślenia

Aliens! Piszę bo.. hmm tak właściwie to nie wiem od czego zacząć. Odcinek jest właściwie napisany ale po 1 nie mam korekty ani nikogo kto by się tego podjął a po 2 nie wiem czy jest na tyle dobry by go wgl opublikować. Zastanawiam się nad zawieszeniem, może nawet usunięciem. Bez czytelników to opowiadanie jest martwe. Piszę je głównie dla siebie ale dla siebie mogę pisać równie dobrze do szuflady. Na chwilę obecną jestem w Polsce, mam urlop więc mam i czas na przemyślenia niektórych spraw a sprawa bloga mnie męczy. Nie wiem co dalej...


Pochmuurnie samotna
Mecka

piątek, 23 sierpnia 2013

5.Ich höre wenn du leise schreist.

Krotko. Myslalam, ze wyszedl dluzszy a jednak... Duzo w nim Toma. Troche uczuc. Wiem, ze jest nudno, nic sie niedzieje ale to tymczasowe przeciez nie moge ich od razu popchnac do lozka :) Pozno, obiecalam srode za co przepraszam ale wyszla mi mala klotnia z korektorka i byl zastoj. Pierdol koniec a wiec zapraszam na odcinek :)


Nie wiem jak długo szedłem ale ludzie mijający mnie na ulicy patrzyli z obrzydzeniem albo odwracali wzrok. Chyba nie chcę wiedzieć jak wyglądam. Bolała mnie każda, nawet najmniejsza cząstka ciała. Czułem się brudny psychicznie choć tak naprawdę to właściwie nic mi nie zrobili, nie licząc pobicia. W hotelu trwało zamieszanie. Obsługa biegała po całym budynku wyraźnie czegoś szukając i wymieniając między sobą szybkie nerwowe zdania. Podszedłem do recepcji i zapytałem po angielsku co się dzieje. Zaginął jeden z naszych gości, nikt go nie widział, może po prostu się zaszył w jakimś zacisznym miejscu. Usiłujemy go znaleźć. Zdziwiło mnie to trochę jednak postanowiłem nie zgłębiać tego jakoś szczególnie. Podziękowałem za informacje i wjechałem winda na nasze piętro. Klara dość dobrze się kryła ale udało mi się uchwycić jej spojrzenie pełne jakby złości obrzydzenia i... zazdrości? Wszedłem do pokoju a Tom się wręcz na mnie rzucił.
- Matko! Bill gdzieś ty był? Jak ty wyglądasz?! Co się stało?! Przed chwila umierałem ze strachu! Obudziłem się a ciebie nie było, cały hotel cię szuka!
Lawina pytań, na przemian z szeptu przechodził w prawie krzyk jak i na odwrót. Patrzył na mnie jak na kupkę nieszczęścia a w jego oczach widziałem smutek i troskę. Położył mnie delikatnie na łóżku i powiedział żebym się nigdzie stąd nie ruszał, bo zaraz wróci.
Wyszedł tak szybko, że nie zdążyłem mu odpowiedzieć. Wpatrywałem się w nieskazitelnie biały sufit hotelowego pokoju analizując cały dzisiejszy dzień raz po raz stwierdzając, że wszystko jest kompletnie bez sensu. Ostatecznie usłyszałem jak drzwi ustępują. Po naciśnięciu klamki, wiedziałem, że to nikt inny jak Tom. Postanowiłem pokonać go jego własną bronią i gdy tylko zaczął się zbliżać udałem, że śpię.
- Billy kochanie?
Odpowiedziała mu cisza. Zawisnął w bezruchu nade mną.
Był blisko, czułem bijące od niego ciepło ale nie chciałem się zdradzić.
-Słoneczko? - wyszeptał i lekko musnął moje usta swoimi. Nie wytrzymałem, wpiłem się w jego usta i pogłębiłem pocałunek.
Po jakimś czasie odkleiłem się od dreda z czego był raczej średnio zadowolony.
- Musimy porozmawiać- powiedziałem i z wyczekującym spojrzeniem przeniosłem się do pozycji siedzącej. Dred usiłował coś powiedzieć, bo już otworzył usta jednak natychmiast go uciszyłem przykładając do nich palec.
- Zniknąłeś- zacząłem- zniknąłeś zanim na dobre poczułem, że jesteś. Odszedłeś bez słowa pożegnania nic nie tłumacząc. Wszystkie marzenia o wspólnej przyszłości rozprysły jak bańka mydlana.
Tak szybko jak cię dostałem, tak szybko straciłem. A teraz nagle jestem tu i sam właściwie nie wiem co tutaj robię. Nawet sobie nie wyobrażasz ile przez ciebie wycierpiałem. Ile nocy stało się bezsennymi z wciąż jednym, tym samym pytaniem- dlaczego?
I kiedy już myślałem, że to koniec, że zacznę na nowo stare życie bez ciebie pojawiasz się. A ja głupi biegnę jak najwierniejszy pies do swego pana. Zjawiasz się i wszystko ma być jak dawniej? Wyrzuciłem to z siebie. W końcu. Zrobiłem to. Po mojej twarzy toczyły się słone łzy.
Dredziarz ukrył twarz w dłoniach intensywnie o czymś myśląc.
- Widzisz Bill ja musiałem to zrobić dla twojego bezpieczeństwa. Byłem prześladowany. Poprzez kontakty ze mną mogłeś znaleźć się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie mogłem pozwolić na to żebyś był, w jakikolwiek sposób, zagrożony. Bałem się, że mogę ci już więcej nie zobaczyć, dotknąć, pocałować. Musiałem cię zranić żeby cię ochronić. To było jedyne wyjście. Zapłaciłem cenę dla twojego bezpieczeństwa. Każdego dnia o tobie myślałem ale nie mogłem zrobić kompletnie nic. Czas uciekał a ja uciekałem w wódkę. Pozwalała zapomnieć jednak potem wszystko wracało z podwójną siłą. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić jak trudno było powiedzieć ci, że już cię nie chce, nie kocham i to z kamienna twarzą. Zdawałem sobie sprawę jaki ból byłem zmuszony ci zadać, ale wierz mi, mnie bolało jeszcze bardziej. Cierpiałem, bo ty cierpiałeś przeze mnie. Byłeś mój przez miesiąc a czułem jakbyś był zawsze i choćbym nie wiem jak bardzo chciał wyrzucić cię z pamięci to nie potrafię. Wiem, że cię zawiodłem, straciłem zaufanie, które i tak miałem na kredyt. Nie potrafię już bez ciebie żyć, nawet funkcjonować. Wszystko robiłem automatycznie ze świadomością jednak, że gdzieś tam jesteś i być może pozwolisz mi to jakoś wytłumaczyć. O położeniu w jakim się znajdujemy nawet nie marzyłem. Mam jednak nadzieje, że swoja obecnością dajesz nam szanse. Rozgadał się ale wiedziałem, że nie mogę mu przerwać, że musi to wszystko wyrzucić z siebie.
Po jego twarzy toczyły się łzy z których istnienia chyba nawet nie zdawał sobie sprawy. W jednej chwili wszystko straciło ważność. To co było to przeszłość, liczy się tu i teraz. Wdrapałem mu się na kolana mimo tego, że byłem cały obolały i wtuliłem się w jego ramiona. Objął mnie mocno i kołysał jak dziecko. Potrzebowałem tego. Świat przestał istnieć, byliśmy tylko my. Wybaczyłem niemal natychmiast. Nie potrafię wyrazić słowami jak bardzo byłem szczęśliwy. Jedyne co mnie dręczyło to fakt, że Tom w coś się wpakował. Twierdził, że to rozdział zamknięty i z czasem na pewno mi o wszystkim powie jednak nie podobało mi się to. Postanowiłem wziąć prysznic, czułem się brudny fizycznie jak i psychicznie. Ciepły strumień wody obmywał moje ciało a ja czułem się wyjątkowo zrelaksowany. Stałem z zamkniętymi oczami i próbowałem zebrać myśli, jednak nie było mi to dane gdyż poczułem chłodny podmuch powietrza a zaraz po nim silne męskie dłonie na moich biodrach. Odwróciłem się a przede mną stał uśmiechnięty Tom w stroju w jakim go stworzono czyli kompletnie nagi...

niedziela, 18 sierpnia 2013

Korekta

Tak, wiem. Dlugo nic nie bylo. Mam swoja wlasna korektorke ktora bedzie robic polskie znaki i ogolnie korekte bledowa. Odcinek wlasnie jest w korekcie wiec  mysle, ze do srody powinnam go wrzucic. Czytal ktos z Was kiedys"Gumisie"? wiem, ze byly tlumaczone z niemieckiego, i sa w 3 najlepszych twincestow ever. Mam wlasnie taki chory pomysl napisania czegos podobnego.. Co myslicie o ukazaniu Czarnego jako tak nie do konca mezczyzny? Ba, do posuniecia sie w tym duzo dalej? Na odpowiedzi czekam w komentarzach, mam nadzieje, ze mnie nie opusciliscie. Pozdrawiam z deszczowej Saksonii Dolnej.

wtorek, 18 czerwca 2013

4. Ich bin schwerelos!

Wróciłam! z nowym odcinkiem. Nie jestem z niego ani trochę zadowolona. Bardzo dziekuję za wasze komentarze, to dla mnei bardzo wazne, chcę wiedziec co myslicie o tym opowiadaniu. Szczególnie chciałabym podziekować Illusion. Wiem,że są błędy, postaram sie je wyeliminować. Na wszystkie blogi z linków oczywiscie wejdę jaktylko znajdę troszkę czasu. Odcinek krótki ale chyba nie potrafię pisać długich. No to zapraszam :)



Jawa czy sen? Niby wiem,że Tom jest tuż obok, leżę oparty o jego ramię czuję na włosach jego ciepły oddech ale wciąż w to nie wierzę. To zbyt nieprawdopodobne. Jestem nieważki. Pozwoliłeś mi spaśc żebym się wzbił i latał na naszym wspólnym niebie. Z jednej strony euforia,ze jesteś tuz obok,że mogę Cię dotknąć, pocałować przytulić a z drugiej jakby niepokój. Coś musi być nie tak. Zostawił mnie, nie chciał. Ciężko to odchorowałem a teraz jestem z nim w jednym samolocie który leci niewiadomo gdzie wsparty o jego męskie ramie i tak naprawdę nie wiem co robię. Nie mogę mu tego ot tad wybaczyć. A może  jestem tu bo mam być jego kolejnym dziecinnym kaprysem? Postanowiłem z nim o tym porozmawiać lecz nawet nie zdążyłem zacząć bo nagle całym samolotem zaczęło trząść. Oczywiście miałem zapięte pasy ale to nie zmniejszało mojego przerażenia "Boże, wszyscy zginiemy! Jestem zbyt młody, zbyt piekny żeby umierać! Świat nie zdążył poznać mnie jako modela, a teraz już za późno na wszystko!". Nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Tom chyba zauważył mój strach w oczach bo przytulił mnie i zaczął tłumaczyć,ze to tylko turbulencje,ze nic złego się nie dzieje. Kolejne 4 godziny przespałem. Czułem się bezpieczny potrzebny i kochany. Miałem sen. Śniło mi się,ze braliśmy ślub. Co prawda nie wiem dlaczego w kościele (jestem ateistą) i dlaczego byłem w białej sukni ślubnej ale to wszystko było strasznie realistyczne i bardzo piękne. Obudził mnie głos stewardessy oznajmiający,że będziemy podchodzic do lądowania wiec prosi o zapięcie pasów. Moje były cały czas zapięte więc tylko Tom zapiął swoje. Minęło jakieś pół godziny gdy wylądowalismy i drzwi zostały otwarte. Ruszyliśmy wiec do wyjścia, opusciłem pokład samolotu schodząc po wysokich stosunkowo stromych schodach i rozejrzałem się dookoła. Żar lał się z nieba, błękitne niebo sporo zieleni i ręka Dreda obejmująca mnie czule w pasie. No żyć nie umierać! no może poza tym,że ledwo wysiadłem a już byłem cały mokry z gorąca.. Udaliśmy się w stronę budynku, przeszliśmy przez bramki odebraliśmy bagaż i ruszyliśmy do wyjścia. Pod budynkiem portu lotniczego stał rząd różnokolorowych samochodów z oczywistym napisem TAXI. Wybraliśmy żółty. Dredziarz podał kierowcy jakąś dziwną nazwę i wyruszyliśmy w drogę zatłoczonymi ulicami. Jechaliśmy może z pół godziny ale Tom nie odezwał się do mnie ani słowem przez całą drogę. Nagle taksówkarz zattrzymał pojazd, Tom podał mu odpiowiednią kwotę i wysiedliśmy przed ogromnych rozmiarów hotelem. Obsługa zaraz podbiegła by zając się naszym bagazem a Tom złapał mnie stanowczo za rękę i ruszylismy do recepcji. Znowu towarzyszyła nam cisza. Dredziarz posłał recepcjonistce wg mnie zbyt miły uśmiech po czym podał jej jakąs kartkę i wymienili kilka zdań po francusku. Zdecydowanie nie podobało mi się to. Klara (tak wynikało z jej wizytówki przypiętej do nienagannie białej bluzki) podała nam klucz i skinęła na boya hotelowego w celu zaniesienia naszych walizek. Windą dojechalismy na ósme piętro. Dostaliśmy pokój nr 483.Ledwie przekroczyłem próg pokoju a Tom gwałtownie zamknął drzwi na klucz, popchnął mnie na ogromne łóżko i zaczął mnie namiętnie całować. Po chwili już na mnie leżał a ja wodziłem palcami po jego plecach. Kiedy jego ręce powędrowały ku klamrze mojego paska w celu rozpięcia go wiedziałem już,że Dred ma na myśli jedno więc powiedziałem dość.
-Tom, nie!
-mmm Billy ale dlaczego, przecież było tak fajnie...
-Musimy porozmawawiać. Znikasz, nie ma Cię nagle jesteśmy tu i wszystko ma być ok?
-No, a nie?
-Idiots! Idiots everywhere! Gdzie my w ogóle jesteśmy?
-Na  Malediwach i uśmiechnął się sie najbardziej słodkim z możliwych uśmiechów.
 - Idę wziąć prysznic jak wrócę to porozmawiamy.
  Otworzyłem walizkę chwyciłem ręcznik i poszedłem do łazienki jednak ledwo odkręciłem kurki aby nalać wody czyjes ręce złapały mnie za biodra.
-Tom! - oburzyłem się.
-okejka, już znikam -odpowiedział po czym pocałował mnie w pooliczek i zniknął za drzwiami.
Rozebrałem sie nalałem płynu i całą wannę zapełnił puch z piany. Wszedłem  i zacząłem relaksującą kąpiel pogrązając się w marzeniach.niestety nie trwało to jakoś specjalnie długo bop woda ma tę wade,że się szybko staje zimna. Kolejną godzinę spedziłem na suszeniu i stylizowaniu włosów, przebraniu się oraz pomalowaniu. Kiedy wyszedłem z łazienki Tom słodko spał rozwalony na całym łóżku. Postanowiłem nie marnować czasu i obejrzeć okolicę. Szedłem ulicą podziwiając widoki gdy nagle ktoś wciągnął mnie w jakąś bramę. Coś krzyczał do mnie w nieznanym mi jezyku a ja z minuty na minutę byłem coraz bardziej przerażony. Jedynym słowem jakie zrozumiałem było słowo "sex". "No to już po mnie" pomyslałem i zacząłem się wyrywać. Napastnik zlapał mnie za krocze i z przerażeniem stwierdził iż... jestem facetem! Znów zaczął krzyczec jednak niczego nie rozumiałem, doszło jeszcze dwóch jego kolegów i... odleciałem. Ocknąłem się w podatym t-shircie, z zakrwawioną twarza i nie wiedziałem gdzie jestem. "Byle do Toma" pomyślałem i obolały ruszyłem w stronę hotelu.

piątek, 17 maja 2013

Info

Z przykroscią stwierdzam,ze nie wiem kiedy wrzucę nowy odcinek. Napisałam część później brakło czasu następnie weny i tak wyszło... Przepraszam wszystkich którzy na kolejną część czekają bo choć jest was niewielu to wasza obecnośc dużo dla mnie znaczy. Postaram się nadrobić jak najszybciej :)

wtorek, 9 kwietnia 2013

3 .Każdą decyzję przemyśl kilka razy bo potem może być za późno na cokolwiek!


Po długiej przerwie wracam z niego dłuższym odcinkiem. Nie jestem z niego specjalnie zadowolona. Pisany głównie po bezsennych nocach. Trudno było mi go napisać ponieważ prawie w żadnym stopniu nie jest związany ze mną w przeciwieństwie do poprzednich. No to miłego czytania!



Osłupienie szok radość, setki myśli. Z wrażenia usiadłem przy kuchennym stole na którym leżała tajemnicza koperta. Z jednej strony strasznie chciałem ja otworzyć z drugiej bałem się tego. Bałem się, że mogą być to słowa napisane pod wpływem emocji, słowa których chyba bym nie zniósł, mówiące o tym, że mam Ci dać w końcu spokój, że mnie nie chcesz. Z drugiej strony tliła się we mnie jeszcze iskierka nadziei, że  zrozumiałeś. Chciałem otworzyć tą cholerną kopertę i nie mogłem. Co wziąłem ją w ręce to strach przed odrzuceniem kazał mi ją odłożyć. Nie  wiem jak długo tak trwałem ale w końcu się pozbierałem. Drżącą ręką obciąłem  krótki bok koperty  (była tak zaklejona, że nie dało się odkleić) i nie wiedziałem co dalej. Chciałem i nie chciałem jednocześnie wiedzieć co jest w środku. Serce waliło mi jak oszalałe gdy z papierowego opakowania wypadła mała żółta karteczka.  W głowie brzmiał gwar myśli. Ostatecznie zdobyłem się na odczytanie wyroku. Cienkim drobnym pismem litery układały się w słowa: „ Od tego zacznij. W środku znajdziesz coś od czego zależy właściwie wszystko a właściwie wszystko zależy jaką podejmiesz decyzję.”.  Nice (Najs) mam o czymś decydować? Ale o czym? W głowie jednocześnie miałem pustkę jak i natłok myśli. Co jest tym od czego wszystko będzie zależeć? Wiesz, Tom? zafundowałeś mi burzę emocji. Od strachu przed czymś nowym po ekscytację tym, że coś chcesz, że chyba nie jestem Ci tak do końca obojętny skoro zdobyłeś się na to by do mnie napisać i to wszystko jednocześnie! Tego się nie spodziewałem. Położenie w jakim się znalazłem zdecydowanie nie podobało mi się. Nie wiedziałem co dalej ale coś kazało mi zajrzeć do środka. Wyciągnąłem bilet lotniczy. Lot do Los Angeles który odbył się prawie pół roku temu. Był złożony na pół a w środku znajdowała się kolejna karteczka. „ Przy stanowisku 4 czeka na Ciebie aktualny. Miasto Aniołów? Może kiedyś ale teraz spakuj letnie rzeczy.” Była też podana data wypadająca za dwa dni z godziną 16:45 i dopiskiem, że jeżeli nie zjawię się na lotnisku zrozumie. Z jednej strony rzucił mnie z drugiej zrobił jednak jakiś ruch. Teraz pora na mój. Lecieć czy może jednak nie? Czułem, że mnie to do czegoś zobowiązuje jednak nie wiedziałem do czego. Postanowiłem zrobić coś głupiego ale to była jedyna droga żeby dowiedzieć się czegoś więcej. Znalazłem cię w kontaktach i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, kolejny. Po czwartym prawie się rozłączyłem stwierdzając iż nie odbierzesz lecz dobiegł mnie twój głos.
-T TT Tom?
-Nie, Święty Mikołaj.
-Ojj no przecież wiem, że to Ty.
-To po co głupio pytasz?
-Emm nieważne, słuchaj o co chodzi z tym biletem?
-Oh wiec to Cię gryzie? Środa. Bądź na lotnisku, wszystkiego się dowiesz. Po czym zakończył rozmowę.
Siedziałem osłupiały nie wiem czy bardziej tym, ze go usłyszałem czy tym, że właściwie niczego się nie dowiedziałem. Biłem się z myślami. Jechać czy nie? Co robić? Tom to jednak idiota. Zawsze ciężko było podejmować mi jakiekolwiek decyzje a on raczej o tym wiedział. Cos jednak trzeba było zrobić. A jeśli pojadę tam a on będzie tam tylko po to żeby powiedzieć mi, że jestem ostatnim kretynem dając się nabrać? Z drugiej strony nie ma ryzyka nie ma zabawy. Przecież nie mam nic do stracenia. No, może poza urażoną dumą. Klamka zapadła. Niech się dzieje co chce ale pojadę na to lotnisko, po tym może się walić i palić ale zrobię to! Pod wpływem emocji wyciągnąłem sporych rozmiarów walizkę i zacząłem się pakować. Zgodnie z rozporządzeniem – letnie rzeczy. Z przerażeniem stwierdziłem iż pomimo tego, że moja szafa  już ledwo się domyka to nie mam w co się ubrać a to znaczy, że nie mam czego spakować. Ostatecznie pół dnia spędziłem na przewalaniu zawartości szafy z czego wybrałem zaledwie kilka sztuk ubrań. Wykończony cała tą sytuacją wziąłem szybki prysznic i ewakuowałem się do łóżka z zamysłem jutrzejszego shoppingu. Nazajutrz względnie się ogarnąłem i wybrałem się na zakupy. Późna jesień. Czas wyprzedaży, Nie mogłem przepuścić mega japonkom za jedyne 4euro prawie darmo! Tak wiem, wieją wiochą i są trochę  pedalskie ale na lato dobre xD znalazłem hawajskie spodenki które tez musiały być moje. Doszły okulary przeciwsłoneczne ( z filtrem oczywiście) I sporo innych rzeczy. Wieczorem wróciłem zmęczony ale i szczęśliwy. Upchałem wszystkie zdobycze do walizki, ogarnąłem się i poszedłem do łóżka w końcu jutro wielki dzień! Mało tej nocy spałem. Męczyły mnie koszmary w których Tom wyśmiewa moją ufność i mówi, że to tylko moja chora wyobraźnia a w rzeczywistości mnie nie chce. Często budziłem się z dziwnym lękiem jednak sam nie wiem przed czym. Po 6. Tak, wiem środek nocy jednak musiałem wstać bo już dłużej nie mogłem wytrzymać w łóżku. Piłem hektolitry kawy. Nigdy nie leciałem samolotem, nie wiem jak to jest i boję się tego. Pomyślałem, że zdałoby się wymienić trochę gotówki ale co powiedziałbym w kantorze? Że nie wiem jaką chcę walutę bo jadę gdzieś gdzie prawdopodobnie jest ciepło ale nie wiem gdzie? Kręciłem się po mieszkaniu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Coś przestawiałem by ostatecznie odłożyć na własne miejsce. A jeśli to wszystko fikcja? Pod wpływem emocji rozpakowałem walizkę by po chwili znów ją spakować uznając, że muszę być twardy. Dochodziła 15. Wezwałem taksówkę wiedząc, e mogą być i na pewno są korki. Wsiadając podałem kierowcy nazwę lotniska i odpłynąłem w krainę marzeń. Mimowolnie zerknąłem na komórkę 16:17. Wystraszyłem się, że nie zdążę. 16:32  wysiadłem zapłaciłem i pobiegłem w stronę wejścia sporego budynku z napisem „Flughafen Berlin-Schönefeld”. Odnalazłem stanowisko 4, na szczęście było wolne. Podałem dane pokazałem paszport i kobieta podała mi bilet. „ Wyjście nr 7 dziękuję i życzę miłego lotu.” Jeszcze tylko odprawa. Ruszyłem w stronę bramek nawet nie wiedząc gdzie lecę, co więcej Toma nigdzie nie było. Za każdym razem gdy przechodziłem za bramkę piszczało, wzięli więc mnie na stronę sprawdzili wszystko, bezczelnie obmacali w różnych miejscach pomimo mojego wyraźnego sprzeciwu i puścili dalej. Pobiegłem szybko w stronę wyjścia lecz nagle poczułem uderzenie w głowę i na chwilę straciłem przytomność. Ocknąłem się, jednak nic nie widziałem. Miałem na oczach jakąś opaskę i czułem, że ktoś mnie gdzieś prowadzi trzymając mnie dość boleśnie za ramię. Zostałem popchnięty na fotel. Poczułem na twarzy ciepły oddech. Nice (Najs)  chyba właśnie zostanę zgwałcony. Byłem przerażony. Chciałem krzyczeć licząc na to, że ktoś pospieszy mi na ratunek lecz nie zdążyłem bo ktoś zamknął mi usta pocałunkiem. Początkowo dość mocno się opierałem, ale dotarło do mnie, że już ktoś kiedyś tak mnie całował. Nieśmiale zacząłem oddawać pocałunek z coraz większym zaangażowaniem. Ktoś ściągnął mi opaskę z oczu i ujrzałem siedzącego obok mnie Toma.
-Witaj kochanie –powiedział i kolejny raz złączył nasze usta