wtorek, 18 czerwca 2013

4. Ich bin schwerelos!

Wróciłam! z nowym odcinkiem. Nie jestem z niego ani trochę zadowolona. Bardzo dziekuję za wasze komentarze, to dla mnei bardzo wazne, chcę wiedziec co myslicie o tym opowiadaniu. Szczególnie chciałabym podziekować Illusion. Wiem,że są błędy, postaram sie je wyeliminować. Na wszystkie blogi z linków oczywiscie wejdę jaktylko znajdę troszkę czasu. Odcinek krótki ale chyba nie potrafię pisać długich. No to zapraszam :)



Jawa czy sen? Niby wiem,że Tom jest tuż obok, leżę oparty o jego ramię czuję na włosach jego ciepły oddech ale wciąż w to nie wierzę. To zbyt nieprawdopodobne. Jestem nieważki. Pozwoliłeś mi spaśc żebym się wzbił i latał na naszym wspólnym niebie. Z jednej strony euforia,ze jesteś tuz obok,że mogę Cię dotknąć, pocałować przytulić a z drugiej jakby niepokój. Coś musi być nie tak. Zostawił mnie, nie chciał. Ciężko to odchorowałem a teraz jestem z nim w jednym samolocie który leci niewiadomo gdzie wsparty o jego męskie ramie i tak naprawdę nie wiem co robię. Nie mogę mu tego ot tad wybaczyć. A może  jestem tu bo mam być jego kolejnym dziecinnym kaprysem? Postanowiłem z nim o tym porozmawiać lecz nawet nie zdążyłem zacząć bo nagle całym samolotem zaczęło trząść. Oczywiście miałem zapięte pasy ale to nie zmniejszało mojego przerażenia "Boże, wszyscy zginiemy! Jestem zbyt młody, zbyt piekny żeby umierać! Świat nie zdążył poznać mnie jako modela, a teraz już za późno na wszystko!". Nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Tom chyba zauważył mój strach w oczach bo przytulił mnie i zaczął tłumaczyć,ze to tylko turbulencje,ze nic złego się nie dzieje. Kolejne 4 godziny przespałem. Czułem się bezpieczny potrzebny i kochany. Miałem sen. Śniło mi się,ze braliśmy ślub. Co prawda nie wiem dlaczego w kościele (jestem ateistą) i dlaczego byłem w białej sukni ślubnej ale to wszystko było strasznie realistyczne i bardzo piękne. Obudził mnie głos stewardessy oznajmiający,że będziemy podchodzic do lądowania wiec prosi o zapięcie pasów. Moje były cały czas zapięte więc tylko Tom zapiął swoje. Minęło jakieś pół godziny gdy wylądowalismy i drzwi zostały otwarte. Ruszyliśmy wiec do wyjścia, opusciłem pokład samolotu schodząc po wysokich stosunkowo stromych schodach i rozejrzałem się dookoła. Żar lał się z nieba, błękitne niebo sporo zieleni i ręka Dreda obejmująca mnie czule w pasie. No żyć nie umierać! no może poza tym,że ledwo wysiadłem a już byłem cały mokry z gorąca.. Udaliśmy się w stronę budynku, przeszliśmy przez bramki odebraliśmy bagaż i ruszyliśmy do wyjścia. Pod budynkiem portu lotniczego stał rząd różnokolorowych samochodów z oczywistym napisem TAXI. Wybraliśmy żółty. Dredziarz podał kierowcy jakąś dziwną nazwę i wyruszyliśmy w drogę zatłoczonymi ulicami. Jechaliśmy może z pół godziny ale Tom nie odezwał się do mnie ani słowem przez całą drogę. Nagle taksówkarz zattrzymał pojazd, Tom podał mu odpiowiednią kwotę i wysiedliśmy przed ogromnych rozmiarów hotelem. Obsługa zaraz podbiegła by zając się naszym bagazem a Tom złapał mnie stanowczo za rękę i ruszylismy do recepcji. Znowu towarzyszyła nam cisza. Dredziarz posłał recepcjonistce wg mnie zbyt miły uśmiech po czym podał jej jakąs kartkę i wymienili kilka zdań po francusku. Zdecydowanie nie podobało mi się to. Klara (tak wynikało z jej wizytówki przypiętej do nienagannie białej bluzki) podała nam klucz i skinęła na boya hotelowego w celu zaniesienia naszych walizek. Windą dojechalismy na ósme piętro. Dostaliśmy pokój nr 483.Ledwie przekroczyłem próg pokoju a Tom gwałtownie zamknął drzwi na klucz, popchnął mnie na ogromne łóżko i zaczął mnie namiętnie całować. Po chwili już na mnie leżał a ja wodziłem palcami po jego plecach. Kiedy jego ręce powędrowały ku klamrze mojego paska w celu rozpięcia go wiedziałem już,że Dred ma na myśli jedno więc powiedziałem dość.
-Tom, nie!
-mmm Billy ale dlaczego, przecież było tak fajnie...
-Musimy porozmawawiać. Znikasz, nie ma Cię nagle jesteśmy tu i wszystko ma być ok?
-No, a nie?
-Idiots! Idiots everywhere! Gdzie my w ogóle jesteśmy?
-Na  Malediwach i uśmiechnął się sie najbardziej słodkim z możliwych uśmiechów.
 - Idę wziąć prysznic jak wrócę to porozmawiamy.
  Otworzyłem walizkę chwyciłem ręcznik i poszedłem do łazienki jednak ledwo odkręciłem kurki aby nalać wody czyjes ręce złapały mnie za biodra.
-Tom! - oburzyłem się.
-okejka, już znikam -odpowiedział po czym pocałował mnie w pooliczek i zniknął za drzwiami.
Rozebrałem sie nalałem płynu i całą wannę zapełnił puch z piany. Wszedłem  i zacząłem relaksującą kąpiel pogrązając się w marzeniach.niestety nie trwało to jakoś specjalnie długo bop woda ma tę wade,że się szybko staje zimna. Kolejną godzinę spedziłem na suszeniu i stylizowaniu włosów, przebraniu się oraz pomalowaniu. Kiedy wyszedłem z łazienki Tom słodko spał rozwalony na całym łóżku. Postanowiłem nie marnować czasu i obejrzeć okolicę. Szedłem ulicą podziwiając widoki gdy nagle ktoś wciągnął mnie w jakąś bramę. Coś krzyczał do mnie w nieznanym mi jezyku a ja z minuty na minutę byłem coraz bardziej przerażony. Jedynym słowem jakie zrozumiałem było słowo "sex". "No to już po mnie" pomyslałem i zacząłem się wyrywać. Napastnik zlapał mnie za krocze i z przerażeniem stwierdził iż... jestem facetem! Znów zaczął krzyczec jednak niczego nie rozumiałem, doszło jeszcze dwóch jego kolegów i... odleciałem. Ocknąłem się w podatym t-shircie, z zakrwawioną twarza i nie wiedziałem gdzie jestem. "Byle do Toma" pomyślałem i obolały ruszyłem w stronę hotelu.