Przeprasazam, za tak długą przerwę. Ale długi czas nie miałam łączności ze światem, doszły obowiązki, problemy, postaram sie nadrobić a teraz zapraszam na odcienk ;)
Z ogromnym zapałem urządzałem to mieszkanie. Chciałem żeby
salon utrzymany był w szarości z niewielką ilością elementów białych. Teraz
leżąc na kanapie czuję jak szare jest moje wnętrze, szare jak mój salon.
Każdego dnia myślę o tym co w danym momencie robisz, gdzie z kim, jak wyglądasz
co czujesz. I czuję, że powinienem do Ciebie napisać. Chyba jednak nie teraz.
Za szybko. Chcę o Ciebie walczyć . Chcę być Twój i żebyś Ty był tylko mój.
Wyciszyłem się. Chyba wstępnie zaakceptowałem tą sytuację. Tak jest lepiej. Nie
mogę każdego dnia spędzić na rozpamiętywaniu tego co było. Nie wytrzymałem.
Musiałem napisać. Nie odpowiedziałeś. Czekałem na zwrotnego smsa ale żaden nie
chciał nadejść. Chyba dobrze mi to zrobiło bo stałeś się nagle tak bardzo
obojętny. Już nie myślę tak często jak wcześniej. Podejmuję próbę powrotu do
starego życia. Życia bez Ciebie. Wychodzę na miasto do ludzi. Nie mogę się
izolować. Lubię czytać. Ostatnio to zaniedbałem z powodu braku czasu. Idę do
biblioteki, wypożyczam kilka książek, czas do tego wrócić. Postanowiłem wybrać
się na zakupy. Kolejna rzecz którą lubię. Z wystawy pewnego sklepu krzyczały do
mnie piękne wysokie kozaki na koturnie. Cena trochę mnie przeraziła ale na
osłodę życia pozwoliłem sobie uszczuplić stan konta. Dobrałem do tego obcisłe
ciemnoszare rurki i długi kardigan. Może
niezbyt interesuje się modą ale mam swój styl. Lubię wyglądać inaczej,
wyróżniać się, być inny niż tłum, szara masa ludzi. Berlin, moje miasto.
Przemierzam wąskie uliczki pełne butików i kawiarni by wyjść na jedną z
głównych ulic. Shopping uznaję za udany więc postanawiam wrócić do domu. Wśród
innych ludzi czekam na przyjazd Sbahn’a. Gdzieś w tłumie zauważam czarne dredy.
Serce zaczęło bić mi szybciej a przecież stałeś się obojętny. Dredy znikają z
pola widzenia. Czuję, że to nie Ty. Smętnie wracam do domu. Przebieram się w
rurki kardigan i kozaki. Spoglądam w lustro.”Całkiem nieźle” mówię sam do
siebie i oczami wyobraźni widzę zachwyt w Twoich oczach. Ale zachwytu nie
będzie. Nigdy. Te dredy, identyczne z Twoimi wprowadziły mi zamęt w głowie.
Przecież stałeś się praktycznie obojętny i nagle ta sytuacja na ulicy. Każdego
wieczora gdy już mrok ogarnia miasto zapalam świecę. Najczęściej zapachową.
Zawsze stawiam ją przy oknie, stwarza magiczny klimat. Cisza, ciemność
delikatnie rozproszona ciepłym światłem świecy. Ostatnio dostawiłem drugą.
Jedna była jakby mną , druga Tobą. Obserwowałem która zgaśnie pierwsza jednak
nie pamiętam już ostatecznie która utraciła płomień wcześniej. Dzisiaj
posunąłem się krok dalej. Dostawiłem trzecia. Symbolizowała nadzieję. Na dziś
wybrałem pomarańczowe więc niedługo po mym domu rozniósł się cudowny zapach
pomarańczy i goździków. Położyłem się na kanapie i pogrążyłem w marzeniach, nie
wiem kiedy zasnąłem. Miałem sen, a w nim byłeś Ty. Spacerowaliśmy na plaży
trzymając się za ręce. Uśmiechaliśmy się, byliśmy szczęśliwi. Nie wiem jak
długo spałem ale gdy po przebudzeniu spojrzałem na zegar to było już kilka
minut po północy. Moja świeczka zgasła. Która będzie kolejna? Ty czy nadzieja?
Nadzieja w nas. Mam wrażenie, że każda minuta trwa wieczność. Siedzę zapatrzony
w obie świece i w głowie mam emocjonalną pustkę. Zupełnie jakbym był wyprany z
emocji, zawieszony gdzieś pomiędzy światami. Nadzieja płonie bardzo słabo.
Oczekuję już jej zgaśnięcia lecz nagle zupełnie niespodziewanie gaśnie Twoja
świeca. Nadzieja wciąż trwa, jakby resztkami sił ale trwa. Loteria życia. Czemu
akurat na mnie padł homoseksualizm? To nie choroba, to orientacja, ludziom
trudno to przetłumaczyć jeszcze trudniej z tym żyć. Taką samą loterią było
spotkanie Ciebie. Dzwoniłeś do kogoś,
pomyliłeś jedną cyfrę i dodzwoniłeś się do mnie. Mimo tego, że się nie znaliśmy
i nic o sobie nie wiedzieliśmy przegadaliśmy ponad 40min. Potem był kolejny
telefon i jeszcze następny. Strasznie szybko się to potoczyło, Szybko też się
skończyło, właściwie bez słowa wyjaśnienia. Każdy człowiek potrzebuje kogoś
kogo mógłby kochać. Poza Tobą nie mam nikogo. Przyszedł mi do głowy pewien
pomysł. W schroniskach jest przecież tyle zwierząt. Każde czeka na dom.
Wziąłbym psa, jednak pies to duży obowiązek, a ja nie zawsze mam czas. Ostatni
rok studiów nie należy do łatwych. Wybór stanął więc na kocie. Jutro pójdę i
jakiegoś przygarnę. Stworzę mu chociaż namiastkę rodziny. Właśnie zgasła nadzieja.
Podobno nadzieja zawsze umiera ostatnia. Czy tak jest i w moim przypadku? Już
po 2, idę więc spać z nadzieją na lepsze jutro. 9 czyli dla mnie praktycznie
środek nocy a obudziłem się mega wyspany i to bez budzika! Ubieram się maluję,
stylizuję włosy, względnie się ogarniam i chcę pędzić do schroniska. Jestem na
etapie sprawdzania czy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy mam w torbie gdy
dobiega mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Otwieram więc. Listonosz. Spodziewam się
rachunków niczego innego. „Polecony do pana”. Dziwne. Nie dostaję
korespondencji jakiejkolwiek no oprócz rachunków a tu list polecony do mnie.
Potwierdziłem odbiór podpisem i spojrzałem na kopertę. W miejscu gdzie zwykle
pisze się nadawcę były tylko inicjały T.K. Znam tylko jedną osobę o takich inicjałach…