niedziela, 3 marca 2013

2. I palę 3 świeczki -ja, Ty i nadzieja...


Przeprasazam, za tak długą przerwę. Ale długi czas nie miałam łączności ze światem, doszły obowiązki, problemy, postaram sie nadrobić a teraz zapraszam na odcienk ;)


Z ogromnym zapałem urządzałem to mieszkanie. Chciałem żeby salon utrzymany był w szarości z niewielką ilością elementów białych. Teraz leżąc na kanapie czuję jak szare jest moje wnętrze, szare jak mój salon. Każdego dnia myślę o tym co w danym momencie robisz, gdzie z kim, jak wyglądasz co czujesz. I czuję, że powinienem do Ciebie napisać. Chyba jednak nie teraz. Za szybko. Chcę o Ciebie walczyć . Chcę być Twój i żebyś Ty był tylko mój. Wyciszyłem się. Chyba wstępnie zaakceptowałem tą sytuację. Tak jest lepiej. Nie mogę każdego dnia spędzić na rozpamiętywaniu tego co było. Nie wytrzymałem. Musiałem napisać. Nie odpowiedziałeś. Czekałem na zwrotnego smsa ale żaden nie chciał nadejść. Chyba dobrze mi to zrobiło bo stałeś się nagle tak bardzo obojętny. Już nie myślę tak często jak wcześniej. Podejmuję próbę powrotu do starego życia. Życia bez Ciebie. Wychodzę na miasto do ludzi. Nie mogę się izolować. Lubię czytać. Ostatnio to zaniedbałem z powodu braku czasu. Idę do biblioteki, wypożyczam kilka książek, czas do tego wrócić. Postanowiłem wybrać się na zakupy. Kolejna rzecz którą lubię. Z wystawy pewnego sklepu krzyczały do mnie piękne wysokie kozaki na koturnie. Cena trochę mnie przeraziła ale na osłodę życia pozwoliłem sobie uszczuplić stan konta. Dobrałem do tego obcisłe ciemnoszare rurki i długi kardigan.  Może niezbyt interesuje się modą ale mam swój styl. Lubię wyglądać inaczej, wyróżniać się, być inny niż tłum, szara masa ludzi. Berlin, moje miasto. Przemierzam wąskie uliczki pełne butików i kawiarni by wyjść na jedną z głównych ulic. Shopping uznaję za udany więc postanawiam wrócić do domu. Wśród innych ludzi czekam na przyjazd Sbahn’a. Gdzieś w tłumie zauważam czarne dredy. Serce zaczęło bić mi szybciej a przecież stałeś się obojętny. Dredy znikają z pola widzenia. Czuję, że to nie Ty. Smętnie wracam do domu. Przebieram się w rurki kardigan i kozaki. Spoglądam w lustro.”Całkiem nieźle” mówię sam do siebie i oczami wyobraźni widzę zachwyt w Twoich oczach. Ale zachwytu nie będzie. Nigdy. Te dredy, identyczne z Twoimi wprowadziły mi zamęt w głowie. Przecież stałeś się praktycznie obojętny i nagle ta sytuacja na ulicy. Każdego wieczora gdy już mrok ogarnia miasto zapalam świecę. Najczęściej zapachową. Zawsze stawiam ją przy oknie, stwarza magiczny klimat. Cisza, ciemność delikatnie rozproszona ciepłym światłem świecy. Ostatnio dostawiłem drugą. Jedna była jakby mną , druga Tobą. Obserwowałem która zgaśnie pierwsza jednak nie pamiętam już ostatecznie która utraciła płomień wcześniej. Dzisiaj posunąłem się krok dalej. Dostawiłem trzecia. Symbolizowała nadzieję. Na dziś wybrałem pomarańczowe więc niedługo po mym domu rozniósł się cudowny zapach pomarańczy i goździków. Położyłem się na kanapie i pogrążyłem w marzeniach, nie wiem kiedy zasnąłem. Miałem sen, a w nim byłeś Ty. Spacerowaliśmy na plaży trzymając się za ręce. Uśmiechaliśmy się, byliśmy szczęśliwi. Nie wiem jak długo spałem ale gdy po przebudzeniu spojrzałem na zegar to było już kilka minut po północy. Moja świeczka zgasła. Która będzie kolejna? Ty czy nadzieja? Nadzieja w nas. Mam wrażenie, że każda minuta trwa wieczność. Siedzę zapatrzony w obie świece i w głowie mam emocjonalną pustkę. Zupełnie jakbym był wyprany z emocji, zawieszony gdzieś pomiędzy światami. Nadzieja płonie bardzo słabo. Oczekuję już jej zgaśnięcia lecz nagle zupełnie niespodziewanie gaśnie Twoja świeca. Nadzieja wciąż trwa, jakby resztkami sił ale trwa. Loteria życia. Czemu akurat na mnie padł homoseksualizm? To nie choroba, to orientacja, ludziom trudno to przetłumaczyć jeszcze trudniej z tym żyć. Taką samą loterią było spotkanie Ciebie. Dzwoniłeś  do kogoś, pomyliłeś jedną cyfrę i dodzwoniłeś się do mnie. Mimo tego, że się nie znaliśmy i nic o sobie nie wiedzieliśmy przegadaliśmy ponad 40min. Potem był kolejny telefon i jeszcze następny. Strasznie szybko się to potoczyło, Szybko też się skończyło, właściwie bez słowa wyjaśnienia. Każdy człowiek potrzebuje kogoś kogo mógłby kochać. Poza Tobą nie mam nikogo. Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. W schroniskach jest przecież tyle zwierząt. Każde czeka na dom. Wziąłbym psa, jednak pies to duży obowiązek, a ja nie zawsze mam czas. Ostatni rok studiów nie należy do łatwych. Wybór stanął więc na kocie. Jutro pójdę i jakiegoś przygarnę. Stworzę mu chociaż namiastkę rodziny. Właśnie zgasła nadzieja. Podobno nadzieja zawsze umiera ostatnia. Czy tak jest i w moim przypadku? Już po 2, idę więc spać z nadzieją na lepsze jutro. 9 czyli dla mnie praktycznie środek nocy a obudziłem się mega wyspany i to bez budzika! Ubieram się maluję, stylizuję włosy, względnie się ogarniam i chcę pędzić do schroniska. Jestem na etapie sprawdzania czy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy mam w torbie gdy dobiega mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Otwieram więc. Listonosz. Spodziewam się rachunków niczego innego. „Polecony do pana”. Dziwne. Nie dostaję korespondencji jakiejkolwiek no oprócz rachunków a tu list polecony do mnie. Potwierdziłem odbiór podpisem i spojrzałem na kopertę. W miejscu gdzie zwykle pisze się nadawcę były tylko inicjały T.K. Znam tylko jedną osobę o takich inicjałach…